środa, 7 lipca 2010

Qargha

Moi Kochani, nie było mnie trochę a to dlatego, że z internetem w podróży różnie to bywa;) W związku z tym, dziś będzie hurtowo.

Pierwsze, zdaję wam relację z tego co dookoła. Wyobraźcie więc sobie, że tutaj można zjeść, można popływać rowerkiem wodnym, można zrelaksować się na łonie natury, a nawet.... popływać w wpław - i to będąc kobietą ;) Moi towarzysze mowili mi, że jestem pierwszą, która pływała w Afganistanie – w to nie wierze – wierze natomiast, że byłam pierwszą, którą wiedzieli J Miejsca nazywa się Qargha.

Pod spodem macie całą galerię. Dołączcie do tego wszystkiego cudowną pogodą, niezwykle przyjaźnie nastawionych ludzi – bardzo gościnnych. Tu jest trochę tak jak w Polsce – Gość w dom, Bóg w dom – tyle, że inny Bóg ;) I jeszcze zastaw się, a postaw się. Nie jestem tu długo – a naprawdę wielokrotnie doświadczyłam niezwykłej gościnności, graniczącej z poświęceniem.

Na przykład gdy popraosiłam o pomoc w wymianie waluty – konkretnie Euro, znajomy Afganiczyk nic nie mówił tylko pojechał. Okazało się, że jechał prawie 30 km, aby mi jak najszybciej załatwić sprawę – bo gość go poprosił. To tak na przykład. Tego typu sytuacji jest codziennie kilka. Takiemu przybyszowi Afgańczycy oddają co najlepsze – gdy na przykład podano mi się paczkę ciastek pierwszego dnia, zjadłam jedno, albo dwa ;) – to następnego dnia dostałam nową paczkę, a tamtą dokończyli domowinicy (staram się wytłumaczyć generalną zasadę – ale wszystko na faktach ;)

Apropos waluty jeszcze – właściwie, to funkcjonują2 waluty. Afghani i dolary. Zarówno jedną jak i drugą walutą może zapłacić praktycznie wszędzie. Kurs walut w każdym sklepie to 50 Afgh za 1 Dolara J

Dobra nie ględze już. Pooglądajcie jak jest pięknie ;)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz